Podsumowanie obozu w Sianożętach
Morza szum, ptaków śpiew… i oczywiście treningi karate. To wszystko już za nami. Po raz piąty spędziliśmy aktywnie czas na obozie w Sianożętach. W 10-dniowym zgrupowaniu uczestniczyło blisko 100 karateków Akademii Karate Tradycyjnego Niepołomice-Kraków
Ta urokliwa, niewielka miejscowość z piękną, dużą plażą, co roku przyciąga sportowców nie tylko z Niepołomic i Krakowa. Tak jak w ubiegłych latach towarzyszyli nam zaprzyjaźnieni karatecy z Zielonej Góry i Opola. W tym roku dołączyła także grupa z Kluczborka. Na wspólnych treningach spotykało się niemal 270 osób.
Dzień rozpoczynaliśmy od rozruchu, zwykle były to ćwiczenia wzmacniająco-rozciągające. Potem w ciągu dnia były jeszcze dwa treningi. Zajęcia prowadzili na zmianę instruktorzy AKT oraz senseiowie z Zielonej Góry i Opola. Była to dobra okazja do potrenowania z karatekami z innych klubów oraz skorzystania z wiedzy doświadczonych trenerów i sędziów zarazem. Do treningu nie zniechęciła obozowiczów nawet pogoda. Jeśli trzeba było, trenowali przy ulewnym deszczu. Na koniec obozu jak zwykle odbyły się egzaminy, przystąpiła do nich część obozowiczów.
Mimo intensywnych treningów, sporo czasu zostawało na inne aktywności – gry, zabawy, kaligrafia japońska, przeciąganie liny, kąpiele w morzu, dyskoteki, spacery, wycieczki rowerowe, czy po prostu relaks na plaży. Jak zwykle dużą popularnością cieszyły się wycieczki na lody i gofry. Obejrzeliśmy też wspólnie niejeden piękny zachód słońca.
W Kołobrzegu odwiedziliśmy wioskę piratów, którzy przygotowali dla nas szereg atrakcji. Sprawdzaliśmy swoją siłę, celność, spryt i pomysłowość, a wszystko z dużą dawką śmiechu i dobrej zabawy.
Senseiowie duży nacisk kładli na porządek. Ci, którzy nie do końca dbali o czystość w pokojach, mieli potem dwa razy więcej pracy, musieli bowiem uporać się z „pilotem”, który był konsekwencją bałaganu.
Na obozie poruszaliśmy też temat najbardziej znanych polskich przysłów. Okazało się, że nie wszyscy je rozumieją. Sensei Paweł starał się przybliżyć obozowiczom mądrości płynące z tych powiedzeń.
Na obozowym grillu oprócz pieczonych kiełbasek było też dużo śpiewu. A jeden z wieczorów poświęciliśmy na odkrywanie talentów obozowiczów. Wszyscy chętni mogli zaprezentować przed grupą swoje ciekawe umiejętności.
Osoby, które były po raz pierwszy na obozie, z niecierpliwością oczekiwały chrztu. Na temat tego wydarzenia zawsze krąży sporo historii. Nic więc dziwnego, że – niepewni swego losu – obozowicze zasypywali senseiów dziesiątkami pytań. Jednak nie taki diabeł straszny… Wszyscy podołali niespodziankom przygotowanym przez starszych karateków i zostali pełnoprawnymi członkami obozu.
W czasie pobytu świętowaliśmy urodziny senseia Pawła Janusza. Był tort niespodzianka, tradycyjne „Sto lat” i nieco rzadziej praktykowany sposób gaszenia świeczek – a mianowicie techniką giakuzuki 🙂
Czas szybko ucieka, przyszła więc pora wyjazdu i musieliśmy się pożegnać z Sianożętami. To jednak nie koniec wakacji. Przed nami jeszcze dwie półkolonie z karate w Krakowie. Tych, którym się spodobało na obozie, zapraszamy po więcej!